Idea to prastary – dosłownie starożytny – koncept. Platon konstruując pojęcie idei opierał się na założeniu, że istnieje forma idealna wszystkich rzeczy, a rzeczywistość to tylko odbicie tego świata. Dostęp bezpośredni do idei nie jest i nie będzie nigdy nam dany, jednak zbliżanie się do niego pod formą prób odzwierciedlenia mentalnego obrazu jest dla nas jak  najbardziej osiągalne.

Można w tym momencie zadać dosyć uzasadnione pytania: Co jednak ma to wspólnego z prowadzeniem biznesu lub marketingiem w ogóle? Co filozofia i jakiś mędrzec martwy od tysięcy lat ma ze mną wspólnego?

Odpowiedź na powyższe jest wbrew pozorom banalnie prosta: na początku każdego biznesu jest próba jak najlepszego odwzorowania pomysłu, który rodzi się w głowach. Dobrze zrealizowany model biznesowy to przede wszystkim trzymanie się założeń. Na początku zawsze jest idea, czyli pomysł na usługę lub produkt.  Jego spełnienie jest właśnie odnoszeniem się do idei. Od Platona w tym sensie nie ma ucieczki.

Jej realizacja to przede wszystkim przeniesienie do świata rzeczywistego pomysłu na ułatwienie części społeczeństwa życia. Zgodnie z tym, co pisał w swoim „The Lean Startup” Eric Ries startup jest przedsięwzięciem stworzonym celem kreacji nowego produktu w ryzykownych i niepewnych warunkach. Ergo: startup to ukierunkowana na jeden cel inicjatywa realizacji biznesowej idei w warunkach wysokiego ryzyka porażki. Zazwyczaj jest ona tworzona przez ludzi z dużym obyciem w branży, ludzi chcących podołać ukutemu przez siebie wyzwaniu. Czy zatem można nazwać każdą młodą firmę startupem?

Niestety nie – definicja ta nie jest aż tak prosta. Startup to przede wszystkim forma sportu wyczynowego; ryzyko porażki jest w tym przypadku wysokie, a inwestycja jako taka często może nie zakończyć się sukcesem. To właśnie owo ryzyko jest cechą charakterystyczną i całej realizacji idei jest bliżej raczej do eksperymentu biznesowego, niż do pewnej inwestycji w dobrze zbadany obszar.

Anielska interwencja

Niestety świat biznesu jest na tyle dziwnym i wrogim miejscem, że realizacja pomysłów, bez odgórnego wsparcia finansowego, jest zasadniczo niemożliwa (może i jest to bardzo szorstkie ujęcie sprawy, jednak – niestety realne). Jak zatem inicjatywa taka, jak startup utrzymuje się na rynku i skąd bierze kapitał?

google-on-your-smartphone-1796337_960_720-768x512

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur aTo prostsze, niż mogłoby się zdawać: za wsparcie finansowe zazwyczaj odpowiadają…anioły – i to nie byle jakie! Aniołami biznesu nazywa się bowiem doświadczonych uczestników branży chcących podjąć ryzyko inwestycji w niepewny rodzaj działalności i inwestujących prywatny kapitał oraz własne doświadczenie w całe przedsięwzięcie. W zamian za wsparcie otrzymują szeroko pojętą część zysku – procent akcji lub udziałów. Dobrym przykładem na taki sposób finansowania mogą być na przykład Amazon, Google, Apple czy Dell. Jest to niezwykle atrakcyjny model – wystarczy przecież zaintrygować jedną osobę, zamiast całego zarządu. dipiscing elit. Duis sed cursus sapien, vitae fringilla sem. Duis convallis vel nunc at laoreet.

Drugim z kolei sposobem bezpieczeństwa jest crowdfunding, czyli pozyskiwanie funduszy w ramach finansowania społecznościowego – w tym przypadku osoby zainteresowane otrzymują korzyści płynące z realizacji idei dokonywanych przez zespół startupu. Ten rodzaj finansowania w dzisiejszym świecie jest szeroko znany: każda z inicjatyw związana z serwisami takimi, jak Patreon, GoFundMe czy Patronite jest właśnie formą startupu – zwłaszcza, gdy idea jest nowoczesna lub bardzo eksperymentalna (wystarczy tylko rzucić okiem na niektóre pomysły ze wspomnianego GoFundMe). Każda gra wideo, każdy amatorski (nie wspierany przez studio) film opłacany z kieszeni „patronów” jest w pewnym sensie właśnie takim rodzajem przedsięwzięcia, podobnie zresztą, jak i kanał na YouTube.

Finansowe wsparcie to uziemienie pomysłu w rzeczywistości biurokratycznego środowiska korporacji i biznesu. Marzenia – nawet i te z pozoru niedorzeczne – muszą być logicznie uwarunkowane i mieć swoje odbicie w logice środowiska, wewnątrz którego funkcjonują.

Nutka hazardu nie zawsze wróży klęskę

Wiemy już, czym jest i w jaki sposób jest finansowany startup. Należy w tym momencie zadać pytanie o to, w jaki sposób tego typu przedsięwzięcie funkcjonuje?

Nadmieniony już wcześniej Eric Ries wskazuje na to, że każdy ze startupów wyklucza możliwość przeprowadzenia na przykład reakcji popytowej czy możliwości odwzorowania względem innego rodzaju biznesu tego typu. Można prowadzić symulacje lub dowodzenia na bazie trendów, jednak z reguły są to po prostu eksperymenty z konwencjami – eksperymenty często karkołomne z punktu widzenia twardych zasad biznesu.

Czasami bywa tak, że nasze najlepsze intencje po konfrontacji z rzeczywistością ulegają zmianie. W żadnym rzeczywistym modelu nie istnieje bezproblemowa realizacja modelu biznesowego – zawsze dojdzie do jakiegoś przeniesienia definicji czy weryfikacji poprzez zderzenie z rzeczywistością. Taka weryfikacja doprowadza do dalszego rozwoju lub zakończenia startupu. Warto pamiętać, że inicjatywa tego typu z reguły ma krótkotrwały czas przebiegu, jednak nie musi być przerywana, jeżeli wydaje się być obiecującym zjawiskiem. Startup to forma eksperymentu biznesowego doświadczonych uczestników środowiska lub grupy zapaleńców – a ufundowane przede wszystkim w intuicji i symulacji procesy czasami nie okazują się sukcesami. Nie zawsze jednak chodzi o to, aby odnieść krótkotrwałe zwycięstwo: bardzo często ważniejsze okazuje się tutaj zdobycie doświadczenia, które pomóc może uczestnikom startupu albo w zastosowaniu go podczas kreacji kolejnych startupów albo przy innego rodzaju przedsięwzięciach z różnych gałęzi biznesowych. Wzięcie udziału w tworzeniu startupu to zasadniczo zawsze zysk pewnego rodzaju. Brzmi to intrygująco, nieprawdaż?

Czy warto?

Zaskakująco duża ilość znanych firm rozpoczynała swe życie jako startupy. Należałoby w tym momencie rozpocząć podawanie przykładów będących współcześnie wielkimi korporacjami świata biznesowego znanych tylko profesjonalistom, jednak ciekawszym zdaje się sięgnięcie po przykłady odnoszące się do porzekadła o bliższej ciału koszuli.

Gdy dziewiętnastoletni wówczas Mark Zuckerberg eksperymentował z ideą portalu społecznościowego mającego poprawić komunikację pomiędzy studentami Uniwersytetu Harwardzkiego nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo globalną inicjatywą okaże się Facebook. Będące współcześnie jej elementami Instagram i WhatsApp także zaczynały swe życie jako inicjatywy tego samego rodzaju. Inne media społecznościowe takie, jak na przykład Twitter czy Snapchat również zaliczyć trzeba do tego samego rodzaju przedsięwzięć. Nawet i sam – współcześnie ceniony w świecie korporacyjnym – LinkedIn także był na początku startupem mającym zrzeszać ludzi biznesu.

editorial-3026202_960_720-768x512

Nie znaczy to jednak, że każdy startup tego kalibru okazał się sukcesem; wykupiony w 2019 przez korporację Ford Chariot, inicjatywa podobna w pewnym stopniu do Ubera (też będącego startupem!) została zamknięta bardzo szybko po tym, gdy nadmieniony Ford zyskał nad inicjatywą władzę z powodu „nieadekwatnego biznesowego modelu”. Nieudana, pełna błędów wewnętrznych konsola OUIA i niedorzeczne w kwestii modelu biznesowego Juicero także okazały się kolejno fiaskiem i katastrofą.

Podstawą w przypadku sukcesu startupu jest idea dobrze odzwierciedlająca potrzeby grupy docelowej biorąca pod uwagę warunki i tyle czarnych scenariuszy, ile to tylko możliwe – aby być w stanie zrealizować dobry model rozwoju firmy.

Startup to dowód na to, że nie zawsze za biznes odpowiedzialny jest zarząd siedzący gdzieś na najwyższych piętrach siedziby firmy o wieloletnim stażu.